STALOWA WOLA
Wydawać by się mogło, że Stalowa Wola to najnudniejsze miasto na świecie. Krótka przemysłowa historia i szara zabudowa – jednym słowem nic, co mogłoby przyciągnąć turystów.
Właśnie taki wizerunek miasta starano się odczarować, promując je jako zapomnianą perłę architektury Art Déco. Powstał szlak architektoniczny, publikacje i wystawa towarzysząca, na której prezentowano wnętrza w stylu lat 20 i 30. Geometryczne meble, porcelana z Ćmielowa, szkło z huty Niemen, do tego klimy, bibeloty i przedmioty codziennego użytku – twórcy zadali sobie trochę trudu, by ożywić klimat okresu międzywojennego. Właśnie w poszukiwaniu tego klimatu udałam się do miasta, które większość turystów omija szerokim łukiem…
Historia Stalowej Woli jest krótka, ale za to bardzo dynamiczna. W związku z budową Centralnego Okręgu Przemysłowego w latach 1937 – 1939 wzniesiono Zakłady Południowe wraz z zapleczem. Wśród międzywojennych zabytków Stalowej Woli znajdują się głównie budynki mieszkalne, podzielone na osiedla dla poszczególnych kadr. Proste, geometryczne bryły bloków i willi zostały wzbogacone o ryzality, podcienia i filary. Niektóre rozwiązania są całkiem udane, tak jak ujęcia klatki schodowej w wydatne ryzality (budynek przy ul. Wolności 8) lub w półkolistą, pozbawioną okien bryłę (blok przy ul. Popiełuszki 25). Wszystkie budynki zachowują jednolity charakter, dzięki wszechobecnej okładzinie klinkierowej, która pełni funkcję ozdobną oraz zabezpiecza przez zawilgoceniem murów.
W części budynków znajdują się zachowane fragmenty wystroju wnętrz, takie jak żyrandole, geometryczne posadzki, klamki i poręcze. Poza budynkami mieszkalnymi na trasie można też zobaczyć kilka hoteli, w tym sławny Hotel Hutnik, który dzisiaj już nieco straszy. Za najciekawszy obiekt na szlaku uważam Gmach Dyrekcji. Główna część budynku zwraca uwagę atrakcyjną elewacją – przez całą jej wysokość przechodzą lizeny pokryte okładziną klinkierową, która doskonale kontrastuje z jasnym tynkiem. Elewacja od strony zakładu ozdobiona jest geometrycznym zegarem i pasem ryzalitu, który mieści klatkę schodową. Nieco uboższa jest elewacja od strony miasta, w której dominują podcienia ujęte w pięć półkolistych arkad. Mimo upływu czasu, dalej można dostrzec reprezentacyjny styl Gmachu w całkiem wyrafinowanej formie.
Nazwanie Stalowej Woli perłą architektury Art Déco to z pewnością duża przesada. Nie chodzi tylko o to, że budynki są zaniedbane a ich blask przygasł z czasem (wręcz przeciwnie! Dzięki zawartości miki w betonie część z nich dosłownie lśni!). Tak jak w wielu innych przykładach polskiej architektury międzywojennej, styl Art Déco ujawnia się tu głównie w detalach. Jak można usłyszeć od samych mieszkańców „z tą trasą to szału nie ma” – jest za to modernistyczna architektura w małomiasteczkowy wydaniu i kilka ciekawych akcentów w stylu Art Déco. Wyjeżdżam jednak nieco zmieszana. W Stalowej Woli na pewno można poczuć klimat minionej epoki, ale raczej PRLu niż okresu międzywojnia..
Foto:
Kamila Utrata
WWW.IT.STALOWAWOLA.PL
Tekst: Kamila Utrata