„SZEHEREZADY SMAKOSZOSTWA” CZYLI AWANGARDA W MUZEUM NARODOWYM
Listopad z całą pewnością nie jest moim ulubionym miesiącem (domyślam się, że nie pozostaję odosobniona w tej antypatii). Ma jednak przynajmniej jedną zaletę, która może choć w części uczynić znośniejszymi chłody, szarugę, marznące dłonie i przemoczone buty – mianowicie: długie wieczory. Sprzyjają one przede wszystkim takiemu tradycyjnemu zajęciu, jak zaszycie się z książką w domu, lecz mogą także stanowić bodziec do spacerów po muzealnych salach. Zwłaszcza tych, w których odbywają się wystawy naprawdę godne odwiedzenia.
Ze zbioru awangardowych dzieł przechowywanych w Muzeum Narodowym w Warszawie została utworzona wystawa pt. „Miejska rewolta”. Eksponaty podzielono według geograficznego klucza – przyporządkowano je (zgodnie z miejscem powstania prac) czterem ośrodkom miejskim, które w okresie międzywojennym stanowiły centra sztuki nowoczesnej: mowa o Warszawie, Krakowie, Lwowie, Poznaniu i Łodzi. Zabieg ów pozwolił na uporządkowanie ekspozycji i ułatwił jej odbiór. Nie spowodował jednak wrażenia, że każde z tych miast pozostawało od siebie pod względem artystycznym niezależne – przeciwnie: prądy w sztuce przenikały się, twórcy wzajemnie czerpali z własnych dokonań, wdawali się z oponentami w polemikę. Zagadnienie dotyczące miejsca sztuki, jej roli w nowo powstałym organizmie państwowym i młodym, nieokrzepłym społeczeństwie pozostawało wówczas niezwykle istotną kwestią. Twórcy zakładali więc ugrupowania, które promowały określoną wizję działalności artystycznej, stanowiły pole prób i eksperymentów. Jedną z takich organizacji pozostawał warszawski „Blok”, zrzeszający kubistów, konstruktywistów i suprematystów, m.in. Władysława Strzemińskiego, Katarzynę Kobro, Teresę Żarnowerównę i Henryka Berlewiego.
To właśnie ostatni z wymienionych artystów jest autorem dzieł, które szczególnie przykuły moją uwagę podczas zwiedzania wspomnianej wystawy. Pozostając wierny swojej wizji sztuki, zaprojektował bowiem w 1925 r. prospekt reklamowy czekolady. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że graficzne opracowanie reklamy pozostaje zgodne ze sformułowaną przez Berlewiego w 1923 r. teorią mechanofaktury, zakładającą odejście od iluzji przestrzennej w malarstwie na rzecz podkreślenia dwuwymiarowości płótna. Za nieprzypadkowe uznać też należy użycie w druku reklamowym trzech kolorów: bieli, czerni i czerwieni. Artysta wszak właśnie tym okresie swojej twórczości ograniczył paletę barw do wcześniej wspomnianych. W jego obrazach powstających równolegle do efektów działalności reklamowej (związanej z propagowaną przezeń ideą druku funkcjonalnego i założonym w Warszawie Biurem Reklama-Mechano) również pojawiają się nieprzypadkowo ułożone na płaszczyźnie kształty, tworzące (podobnie jak w reklamie czekolady) przejrzystą siatkę kompozycyjną. Podczas porównywania obu sfery aktywności artysty nasuwa się wniosek, że nowoczesna, awangardowa sztuka stała się użyteczna na tyle, by bez większych trudności oddziaływać na codzienne przedmioty, nadać im walor estetyczny. Można stwierdzić nawet, że zawierała w sobie wartości dydaktyczne, jeśli byłyby one pojmowane jako swoiste kształtowanie gustu, smaku w nowoczesnym społeczeństwie. Zresztą, skoro już o smaku mowa, to warto dodać, że minimalistyczne, geometryczne formy przedstawione na wspomnianym prospekcie uzupełnione zostały o frazy wychwalające walory smakowe czekolady Plutos: „Jedząc ją, przeżywamy cudowne, nieopisane bajeczne Szeherezady smakoszostwa”.
Czytając podobny opis, trudno nie zadać sobie pytania o skuteczność zastosowanej przez artystę techniki reklamy. Niezależnie od pragmatycznych kwestii, pozostaje ona dowodem na to, że awangardowa sztuka – pomimo swojego nowatorstwa – nie musiała nosić piętna hermetyczności i elitarności.
Choć nierzadko porzucała FIGURATYWNOŚĆ NA RZECZ ABSTRAKCJI , to stanowiła doskonały i skwapliwie przez twórców wykorzystywany NOŚNIK ESTETYCZNYCH (nierzadko także duchowych) idei. Dzięki temu z powodzeniem mogła wkraczać do życia codziennego, wspierając budowę nowoczesnego państwa, w którym dano by jej możliwość zajęcia poczesnego miejsca.
Tekst: Paula Mroczkowska